Modo - nieodwracalna porażka czy przejściowe problemy?

Po raz kolejny wybrałam się do jednej z warszawskich galerii handlowych okrzykniętej elitarną  i nietuzinkową, by sprawdzić czy w ciągu ostatnich kilku miesięcy sytuacja uległa zmianie.  Po wejściu do środka nie wierzyłam własnym oczom.

Butiki na każdej kondygnacji pachniały pustkami, klientów jak na lekarstwo, jeden zatrzymał się na chwilę, po czym ruszył ku wyjściu. W holu głównym wraz ze mną cztery osoby.  Zamiast tłumów zadowolonych i szczęśliwych klientów spotkać można jedynie zniechęconych życiem sprzedawców, którzy z nudów i braku zajęcia rozmawiają pomiędzy sobą. Spodziewałam się gwaru, a tu cisza.

Przechodząc dalej  poszukiwaniu moich ulubionych sklepów natknęłam się jedynie na paprocki&brzozowski, pierre cardin i wólczanka. A gdzie orsay, h&m, zara czy podobne sieciówki? Bardzo lubię robić w nich zakupy. Towar jest na moją kieszeń, często stosowane są promocje, a jak spojrzę na ceny w pierre cardin to mi mojej miesięcznej wypłaty by brakło.

Poszłam do znajomego na krótką pogawędkę. Pan janusz powitał mnie ze smutkiem w oczach tłumacząc, że w sobotę sprzedał tylko dwie sukienki. Jego mowa przerodziła się w zwykłe zrzędzenie z powodu braku obrotu.  Sprytniejszy okazał się sąsiad pana janusza, który spakował towar i opuścił „modo”. Inwestor obiecywał tym ludziom „złote góry” a tu nawet na szczyt pagórka się nie wdrapali. Krążą plotki, że nowo wybudowana galeria handlowa przejdzie w ręce wietnamczyków z wólki kosowskiej.

Oficjalnie zarządcy „modo” zaprzeczają tej pogłosce. Oświadczają, że został już wybrany nowy menadżer , że obiekt jest do uratowania. Podobno wyprowadzić się chce jedynie garstka handlowców.  „złote trasy” tez miały na początku istnienia kłopoty, ale odpowiedni marketing i sposób zarządzania wyniosły je na wyżyny. Centrum handlowe jest przekonane, że jest to miejsce na promowanie polskiej marki, że inwestycja się powiedzie. Życie pokaże, czy warszawska galeria handlowa wyjdzie z tych problemów obronną ręką.